Zamiatin - 2013-01-25 17:26:01

Otwieram mroczne miejsce w mojej duszy.

Wchodzę do pokoju bez okien, z pojedynczymi drzwiami i czarną wnęką prowadzącą w głąb nieznanej czeluści. W rogu pokoju Jane stoi przy desce do prasowania i z namaszczeniem gładzi żelazkiem jej powierzchnię, zasysając rozrzedzone powietrze rozgrzanym cielskiem metalu. W pokoju panuje półmrok, muskany jedynie słabym światłem kłębiącym się z dwóch lamp.

Susie siedzi na kanapie, zamyślona i nieobecna. Wspomnieniami wraca do tej nocy, gdy nieopacznie skierowała swoje kroki do portu. Oświetlał go jedynie blask księżyca. Przytłoczona paranoicznymi myślami błądziła po rozległym terenie, wypełnionym zardzewiałym żelastwem i stęchłym zapachem portowych lin. Oczy wtopione w mrok rozrywały gęstwinę zimnego powietrza. Z oddali dobiegały dźwięki przemęczonych syren. Więc jednak jest jeszcze ktoś, kto odnajduje sens zwykłych czynności, ktoś, kto podnosi głowę ze snu w jakimś celu, by wyszarpywać fałdy mroku winylowym nożem. Nieopodal mokre psy kłębiły się wokół ciemnego krzyża, tuląc się do siebie, celem się ogrzania. Z ich obślizgłych pysków dobywały się chmury gęstej pary. Wnet, przykryty cieniem krzyża, wyrwał się w przestworza czerwony wrzask, niczym echo natenczas dokonanej zbrodni. W ciemnej poświacie lepkiego księżyca stanął mężczyzna w zielonym płaszczu i czerwonych oczach, którego głowa jako żywo przypominała lwią paszczę. Jął wydobywać z siebie dźwięki w nieznanym języku, oczy zmieniały barwę, niczym kameleon, by przybrać postać snopów z bliźniaczych latarek. Przerażona uciekła, kątem oka widząc zwisającą mu z ręki czerwień łba królika.

Warczący dźwięk telefonu wzbudził we mnie grozę.

Najwyraźniej Jack także odczuwał podobnie. Cała trójka patrzyła głucho we wrzask dzwonka i nikt nie śmiał bez mała nawet mrugnąć okiem.

---- Widownia patrzy tępo na ponury pokój, wzrokiem wodząc znudzonym po dwóch czarnych banerach, na których tłustą czerwienią ktoś dwa słowa ujął: ?ŚMIECH? i ?APLAUZ?, czekając aż któryś zabłyśnie ----

Dłuższą chwilę tak trwało nim Jack wstał i podszedł do stolika, z którego ów dźwięk ranił uszy. Noc istotnie oplotła ciemnia bez-księżyca i dobywał się odgłos niczym kropel deszczu. Jack odłożył słuchawkę, usiadł na kanapie, na jej skraju przeciwnym do miejsca, gdzie Susie dostrzegła nagle w ojca swego rysach znajomą paszczę pełną nieznanych jej zwrotów, niczym żywcem odlaną z budulca, na którym wzniesiono niegdyś butę i zło wieży Babel. A więc to on? Wychodzi rano i wraca wieczorem, by zabijać z krwią zimną królicze marzenia. Nikt się o tym nie może dowiedzieć, pomyślała i z żalem spojrzała na matkę. Jack wzrokiem wbitym w Susie zdawał się próbować powiedzieć swym milczeniem: Nie tak było, Susie?

Stukot butów się rozległ z głębi korytarza, Jack wstał i wyszedł drzwiami w pogoni za nimi. Po krótkiej chwili wrócił, aplauz w progu go powitał. Usiadł znów na kanapie, zmęczony czekaniem. Cisza gęstniała wokół, na wszystko spoglądał z góry płomień niczym gałąź gorejąca krzewu. I gdy już kulminacja ciszy potężniała, drzwi same się rozwarły, światła pociemniały i znajomy krzyk z portu grał na bębnach uszu, a jedyną jasnością był blask z korytarza. Nagle wszystko ucichło, wróciło do normy, Jane zamknęła drzwi, w głowie mając obraz, który, mimo że ją przeraził, napawał spokojem? Nikt się o tym nie dowie --- usiadła pomiędzy mężem Jackiem, który się zdawał oazą spokoju i córką Susie; zamknięci klaustrofobią bólu, w pomieszczeniu tak mrocznym, jak dusza człowieka --- Nikt się nie dowie nigdy, kim był ów człowiek, który, odziany w kir zieleni, nawiedzał biedne dusze króliczej rodziny?

www.pokemon-island.pun.pl www.narutofangry.pun.pl www.eti-freaks.pun.pl www.ugamella.pun.pl www.rumunskamuza.pun.pl